Przejdź do głównej zawartości

Francuskie makaroniki - próba nr 1

O makaronikach naczytałam i nasłuchałam się bardzo dużo. Z tego, co do mnie dotarło, wywnioskowałam, że są one niesłychanie trudne i wymagające w przygotowaniu, no i że dobrze smakują:). Wszystko to prawda, ale poziom "skomplikowania" nie jest nie do przejścia. Przygotowanie tych ciasteczek wymaga troszkę wyczucia (wiedzieć, kiedy przestać ubijać pianę z białek) i dobrego piekarnika (czego mi akurat brak). Zdecydowałam się upiec makaroniki według francuskiej metody - uważam, na pierwszy rzut oka, że jest łatwiejsza.

Na około 50 makaroników potrzebujemy:
120 g zmielonych migdałów
200 g cukru pudru
100 g białek (około 3 średnie jajka)
30 g cukru
barwnik spożywczy w żelu
szczyptę soli


Jajka ubijamy ze szczyptą soli. To jest w zasadzie najważniejszy moment. Należy włączyć mikser na najniższe obroty i powoli zwiększać do średnich. Kiedy uzyskamy już piankę, dodajemy stopniowo cukier puder i ubijamy, aż masa będzie lekko błyszcząca i sztywna (będą się kształtować "pagórki"). Teraz odkładamy mikser, nie będzie nam już potrzebny. Jeśli macie ochotę zabarwić makaroniki, teraz jest odpowiedni moment. Zazwyczaj wystarczy pianę wymieszać łyżką kilka kropel barwnika, żeby osiągnąć pożądane efekty.
Następnie w osobnej miseczce mieszamy cukier z migdałami i etapami dodajemy mieszankę do białek.
Chciałam, żeby moje ciasteczka były jednego rozmiaru, więc narysowałam sobie na papierze do pieczenia kółeczka, a ciasto nakładałam przy pomocy rękawa cukierniczego. Surowe makaroniki trzeba teraz odstawić na 30 - 60 minut zanim je upieczemy (należy sprawdzić, czy nie są już kleiste). 
Etap pieczenia też jest bardzo istotny. Pierwszą partię makaroników udało mi się upiec dobrze, druga była pieczona w zbyt wysokiej temperaturze i ciasteczka popękały zaraz po włożeniu ich do piekarnika. Wniosek wyciągnęłam taki - makaroniki wkładamy do piekarnika nagrzanego do 130 stopni i stopniowo zwiększamy ją do 150 (to jest nasza maksymalna temperatura). Pieczemy około 15 - 20 minut, mając je cały czas na oku:).


Krem do makaroników może być dowolny, ja zrobiłam z tego, co miałam w domu. Ubiłam 100 g serka typu Philadelphia z 2 łyżkami cukru pudru, rozdrobnionymi w blenderze mrożonymi jagodami i 2 łyżkami dżemu truskawkowego. Nie był to krem idealny, ponieważ po kilku godzinach w lodówce moje makaroniki mocno zmiękły. 

Komentarze

  1. Wyglądają super! też muszę kiedyś spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyszly śliczne i z obowiązkową 'falbanką':)Ja po pierwszej, nieudanej, próbie zbieram siły na kolejną, może kiedyś mi sie uda:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie śliczne makaroniki! Piękne zdjęcia :) Ja jeszcze nie próbowałam, nie mam nerwów, wolę kupić gotowe :P

    OdpowiedzUsuń
  4. faaantastycznie wyglądają :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Mój ulubiony chleb na zakwasie - pain au levain.

Chleb na zakwasie stał się dla wielu ludzi niejako wybawieniem, chrupiącą dobrocią odwracającą naszą uwagę od stresu związanego z tym, co dzieje się na świecie. Dla mnie jest poczuciem bezpieczeństwa, wielką zagadką, którą codziennie rozumiem coraz lepiej, reprezentacją wszystkiego dobrego, co dzieje się w tym czasie, przypomnieniem tego, co ważne. Bo oprócz mąki (która jest teraz towarem luksusowym) ten chleb potrzebuje czasu i miłości (które były towarem luksusowym przed epidemią, kiedy nikt czasu na miłość i cierpliwość nie miał). Kilka dni temu przyłączyłam się do Sourgough Club prowadzonego przez cudowną Vanessę Kimbell i codziennie rozumiem zakwas coraz lepiej, a w moim ciepłym schowku powstaje właśnie najlepszy zakwas, jaki do tej pory zrobiłam, widzę to już teraz. Chętnie podzielę się swoją zdobytą wiedzą, kiedy sama nabędę więcej doświadczenia, póki co przedstawiam wam mój (póki co) ulubiony przepis na chleb, który piekę co drugi dzień. Moim zdaniem jest przepyszny i w smak

Szybki placek z malinami

To ciasto jest wszystkim, czego potrzebujecie w letni, burzowy wieczór przy herbacie. Dzięki zmielonym migdałom jest odrobinę kruche, lekkie, bardzo smaczne i szalenie proste (i w wykonaniu i w swojej postaci).   Jest raczej niskie, jeśli miałoby wam to przeszkadzać, upieczcie je w blaszce o mniejszej średnicy (wg przepisu 23 cm, można spróbować w 20 cm). Składniki: 150 g mąki pszennej wymieszanej z 1 łyżeczką proszku do pieczenia 150 g miękkiego masła 150 g cukru 150 g mielonych migdałów 2 duże, roztrzepane jajka 150 g malin  cukier puder do posypania Wykonanie: Przygotuj blaszkę do pieczenia o średnicy 23 cm i nagrzej piekarnik do 180 stopni. Do dużej misy wsyp mąkę, masło, cukier, migdały i jajka, utrzyj wszystko mikserem razem na jasną i puszystą masę. Całość przełóż do tortownicy, w ciasto powciskaj maliny. Piecz przez 45 - 60 minut (po 45 minutach sprawdź patyczkiem, czy ciasto jest upieczone, gdyby się przypiekało od góry, przykryj papierem do pieczenia)

Pączki na zakwasie czyli zrób sobie latem karnawał.

Nigdy w życiu nie robiłam pączków, nawet nie zabierałam się za ich przygotowywanie. Nie dlatego, że ich nie lubię, domowe pączki kojarzyły mi się z ciemnymi, tłustymi, smażonymi bułkami drożdżowymi nadziewanymi dżemem. Nie jadłam nigdy dobrego domowego pączka. Lekkiego, nietłustego, nieciężkiego. Całkiem niedawno, w szaleństwie mojej zakwasowej przygody, natknęłam się na przepis poniżej i zakochałam się w efektach od pierwszego kęsa. Pączki są lekkie, nie ociekają tłuszczem, a co najlepsze - można je zjeść z czym się chce. Polecam bardzo. I nich nie zraża cię fakt, że robi się je dwa dni, bo naprawdę warto, a na dobre rzeczy w życiu trzeba czekać i już :). Składaniki: 250 g mąki typ 450 250 g mąki typ 750 90 g letniej wody 10 g soli 100 g cukru 190 g jajek (mniej więcej 3 duże jajka) 100 g masła (pokrojonego na kawałki, lekko miękkiego) 200 g zaczynu (50 g aktywnego zakwasu+75 g mąki pszennej+75 wody) przygotowanego 5 godzin wcześniej W misie miksera wymieszaj ze sobą wszystkie składni