Nie wiem jak wy, ale ja czuję, że wyjdę z tego wszystkiego 10 kg cięższa. Piekę dużo i często, póki jest mąka. Pieczenie daje mi takie poczucie bezpieczeństwa, zapach świeżego chleba gwarantuje spokój duszy i ciepłe, pozytywne uczucia.Zakwas jest w ciągłym ruchu, a od kiedy odkryłam te bułeczki, prawie nie odkładam go do lodówki. Jedyny ich mankament jest taki, że trzeba na nie czekać (jak na wszystko, co dobre). Najlepiej przygotować na wieczór ciasto i odłożyć je do lodówki. Przez noc, w niskiej temperaturze, smaki rozwiną się wspaniale a struktura bułeczek będzie idealna. Jak zawsze - warto!
Bułeczki czosnkowe na zakwasie
1/2 szklanki aktywnego zakwasu żytniego
1 duże jajko
2/3 szklanki letniej wody
5 łyżek roztopionego masła
1/2 łyżeczki suszonej bazylii
3 szklanki mąki pszennej
1 i 1/4 łyżeczki soli
4 łyżki roztopionego masła
4 łyżki oliwy z oliwek
zioła, mogą być świeże lub suszone, jeśli świeże - drobno posiekane (u mnie pietruszka i bazylia)
2 ząbki czosnku (drobno posiekane + czubata łyżeczka czosnku w proszku)
Przygotowanie
Bazylię oraz wszystkie mokre składniki mieszam w dużej misce. Dodaję mąkę, sól i wyrabiam ciasto (ja robię to za pomocą miksera z hakiem), proces ten powinien trwać 8-10 minut, aż ciasto będzie gładkie. Miskę przykrywam folią spożywczą i odstawiam: albo na 4 - 8 godzin w ciepłe miejsce, albo na 2 godziny w temperaturze pokojowej i na noc do lodówki.
Po tym czasie ciasto dzielę na 16 równych części i formuję z nich bułeczki (jeśli było przez noc w lodówce, czekam aż zagrzeje się do temperatury pokojowej).
Bułeczki kładę w odstępach około 2 cm na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia (lub wysmarowanej oliwą). Przykrywam folią spożywczą żeby nie wyschły i odkładam na 1 godzinę do piekarnika ustawionego na 40 stopni. Po tym czasie wyciągam bułeczki i zmieniam temperaturę piekanika na 185 stopni.
Kiedy piekarnik się nagrzewa, przygotowuję omastę: masło, oliwę i zioła podgrzewam na niewielkim gazie, żeby masło chwilkę się tylko gotowało, jak zacznie się gotować, szybko wyłączam, żeby się nie spaliło.
Wyrośnięte bułeczki smaruję 2/3 przygotowanej mieszanki, piekę 25 - 30 minut. Upieczone smaruję resztą omasty, posypuję też płatkami soli morskiej (opcjonalnie). Te bułeczki nieszczególnie się rumienią, żeby sprawdzić, czy są upieczone, podnieś jedną i postukaj od spodu, powinna wydawać pusty dźwięk, tak jak upieczony chleb. Są pyszne na ciepło i kiedy wystygną (o ile tyle przetrwają), jako dodatek do zupy albo jako przekąska.
Przepis z niewielkimi modyfikacjami pochodzi z bloga Nourishing Time.
Komentarze
Prześlij komentarz